Piątek, IV Tydzień zwykły
SŁOWO DNIA
14 Także król Herod posłyszał o Nim gdyż Jego imię nabrało rozgłosu, i mówił: «Jan Chrzciciel powstał z martwych i dlatego moce cudotwórcze działają w Nim». 15 Inni zaś mówili: «To jest Eliasz»; jeszcze inni utrzymywali, że to prorok, jak jeden z dawnych proroków. 16 Herod, słysząc to, twierdził: «To Jan, którego ściąć kazałem, zmartwychwstał».
17 Ten bowiem Herod kazał pochwycić Jana i związanego trzymał w więzieniu, z powodu Herodiady, żony brata swego Filipa, którą wziął za żonę. 18 Jan bowiem wypominał Herodowi: «Nie wolno ci mieć żony twego brata». 19 A Herodiada zawzięła się na niego i rada byłaby go zgładzić, lecz nie mogła. 20 Herod bowiem czuł lęk przed Janem, znając go jako męża prawego i świętego, i brał go w obronę. Ilekroć go posłyszał, odczuwał duży niepokój, a przecież chętnie go słuchał.
21 Otóż chwila sposobna nadeszła, kiedy Herod w dzień swoich urodzin wyprawił ucztę swym dostojnikom, dowódcom wojskowym i osobom znakomitym w Galilei. 22 Gdy córka tej Herodiady weszła i tańczyła, spodobała się Herodowi i współbiesiadnikom. Król rzekł do dziewczęcia: «Proś mię, o co chcesz, a dam ci». 23 Nawet jej przysiągł: «Dam ci, o co tylko poprosisz, nawet połowę mojego królestwa». 24 Ona wyszła i zapytała swą matkę: «O co mam prosić?» Ta odpowiedziała: «O głowę Jana Chrzciciela». 25 Natychmiast weszła z pośpiechem do króla i prosiła: «Chcę, żebyś mi zaraz dał na misie głowę Jana Chrzciciela». 26 A król bardzo się zasmucił, ale przez wzgląd na przysięgę i biesiadników nie chciał jej odmówić. 27 Zaraz też król posłał kata i polecił przynieść głowę Jana. Ten poszedł, ściął go w więzieniu 28 i przyniósł głowę jego na misie; dał ją dziewczęciu, a dziewczę dało swej matce. 29 Uczniowie Jana, dowiedziawszy się o tym, przyszli, zabrali jego ciało i złożyli je w grobie.
Mk 6,14-29
Bohaterem dzisiejszej historii mógłby być król idący na kompromis, przehandlowujący życie człowieka za ulotną chwałę. Mogłaby to być również opowieść o kobiecie, królowej, córce królów, manipulującej, umiejętnie wykorzystującej okazje i ludzi, aby pomścić zniewagę, jaką jest konfrontacja z prawdą o jej wątpliwych związkach. Może to być też opowieść o frywolnej dziewczynie, która zgadza się uczynić z siebie narzędzie kaprysu i nie jest w stanie odmówić, mimo że prośba jest niesprawiedliwa. Być może powinniśmy uznać, że prawdziwym bohaterem jest zakuty w kajdany Jan, który znajduje się na samym dole łańcucha przyczyn i skutków, uruchomionego przez innych, za to, że oddał się na służbę prawdzie i sprawiedliwości. Niezależnie od tego, jak na to spojrzeć, ten epizod Ewangelii ujawnia przepaść, do której zdolne jest ludzkie serce i wielkość, która je oświetla, gdy decyduje się przestrzegać sprawiedliwości. Wszystko dzieje się podczas posiłku, być może po to, by nauczyć nas, że może on być okazją do pokoju, harmonii albo konfliktu, nawet prowadzącego do niesprawiedliwej śmierci.
Spróbuję wyobrazić sobie scenę z Ewangelii i pozwolić, by to, co czuję, wyłoniło się bez cenzury, bez osądzania, by otworzyć się na prawdę.
Głos filozofa
„Przyjemność udziału w bankietach nie powinna być mierzona wykwintnością dań, ale towarzystwem przyjaciół i rozmową z nimi”. (Cyceron)
Komentarz: s. Emilia Di Massimo FMA
Dom Modlitwy San Biagio www.sanbiagio.orginfo@sanbiagio.org
PRZYJACIELE I SŁUDZY SŁOWA