SŁOWO DNIA
14 A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, 15 aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne. 16 Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. 17 Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. 18 Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego. 19 A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki. 20 Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków. 21 Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu».
J 3, 14-21
Dlaczego Jezus porównuje swoje „wywyższenie”, które nawiązuje jednocześnie do ukrzyżowania i zmartwychwstania, do wywyższenia węża z brązu? W Księdze Liczb (21, 4-9) jest powiedziane, że Bóg, przy kolejnym przejawie braku zaufania ludu do Niego, nakazuje Mojżeszowi zrobić węża z brązu i podnieść go na słupie, aby ci, którzy będą na niego patrzeć, zostali uratowani od śmiertelnych ukąszeń jadowitych węży.
Ale jak to się stało, że ocaleni zostali tylko przez spojrzenie na węża? Powód jest prosty: aby podnieść wzrok, konieczne jest odwrócenie go od siebie, swoich zmartwień, niepokojów i lęków. Podobnie jak wąż z brązu, „wywyższony Syn Boży”, Zmartwychwstały Ukrzyżowany, zaprasza nas, abyśmy skierowali nasze spojrzenie ku Niemu, odsuwając je od trosk, które nas blokują, abyśmy uwierzyli, że cierpienie, choroba, śmierć nigdy nie będą miały ostatniego słowa, ponieważ zawsze istnieje możliwość nowego początku, nowego życia.
Panie, pomóż nam uwierzyć, że to właśnie w doświadczeniu krzyża przyjętego z wiarą otwiera się perspektywa nowego i pełnego życia. Niech tak się stanie!
Głos świętej matki
Mama Małgorzata dzieliła ze swoim synem na Valdocco życie pełne trudów i wyrzeczeń, spędzone wśród chłopców na obrzeżach Turynu. Minęły cztery lata i poczuła, że jej siły słabną. Weszła do pokoju księdza Bosko i powiedziała: „Posłuchaj mnie, Janie, tak dalej być nie może. Chłopcy robią co chcą. Rzucają moje czyste pranie na podłogę, depczą moje warzywa w ogrodzie. Rozrywają ubrania tak, że nie da się ich załatać. Gubią skarpetki i koszule. Zabierają domowe sprzęty do zabawy i każą mi chodzić cały dzień, żeby je znaleźć. Ja, pośród tego zamieszania, tracę rozum, Widzisz! Wkrótce wracam do Becchi”. Ksiądz Bosko wpatrywał się w twarz matki, nic nie mówiąc. Potem wskazał na Krucyfiks wiszący na ścianie. Mama Małgorzata zrozumiała. Jej oczy napełniły się łzami. (G.B. LEMOYNE, Mamma Margherita, Torino, SEI, 1956, p. 155-156).
Komentarz: ks. Giuseppe Tilocca
Dom Modlitwy San Biagio www.sanbiagio.org info@sanbiagio.org