Kiedy Jezus przybył 54 do swego miasta rodzinnego, nauczał ich w synagodze, tak że byli zdumieni i pytali: «Skąd u Niego ta mądrość i cuda? 55 Czyż nie jest On synem cieśli? Czy Jego Matce nie jest na imię Maria, a Jego braciom Jakub, Józef, Szymon i Juda? 56 Także Jego siostry czy nie żyją wszystkie u nas? Skądże więc ma to wszystko?» 57 I powątpiewali o Nim. A Jezus rzekł do nich: «Tylko w swojej ojczyźnie i w swoim domu może być prorok lekceważony». 58 I niewiele zdziałał tam cudów, z powodu ich niedowiarstwa.
Mt 13, 54-58
Twarz Jezusa jest tak znajoma, że istnieje ryzyko, że zostanie niezauważona, jeśli spojrzy się na nią oczami przyzwyczajenia i uprzedzeń. Jest tak bliska, że można ją uchwycić – ale chwytanie w celu posiadania nie jest kochaniem. Kochać to mieć otwarte ręce i dawać, być wolnym i wreszcie być sobą w Jego imię. Prawdziwa miłość ujawnia wartość tożsamości, nadaje godność każdemu stworzeniu. W zmęczonych rękach robotników, w pomarszczonych twarzach tych, których spotykamy na co dzień, szukamy i znajdujemy ręce i spojrzenie Boga, który przyjmuje nasze ciało, aby objawiać swoją mądrość, aby czynić cuda. Z otwartymi rękami przyjmujemy życie, wiedząc, że przyjmujemy łaskę, przyjmujemy tych, którzy przechodzą, i wiemy, że przyjmujemy samego Pana. Aby pogarda nie zasłaniała naszych oczu, aby niewiara nie mąciła naszych spojrzeń, zachowajmy wolne wejście do serca.
Zastanawiam się, co i kto przeszkadza mi widzieć Pana w otaczających mnie ludziach, przy jakich okazjach uświadomiłem sobie, że Go nie rozpoznaję i jaki dar łaski otrzymuję każdego dnia.
Głos teologa
„Sam Bóg jest ojczyzną twojej tożsamości”. (Hermes Ronchi)
Komentarz: s. Emilia Di Massimo FMA
Tłumaczenie: s. Elżbieta Bartkowska FMA
Dom modlitwy San Biagio www.sanbiagio.org info@sanbiagio.org