TAK ZNANA I TAK NIEPOZNANA
„Matka głupich”, czy też może ta najwytrwalsza – która umiera ostania?
Co właściwie mam, gdy „mam nadzieję”?
Dlaczego bez-nadziejnie? Czyli bez – czego?
Cała nadzieja w… No właśnie, w kim? W czym?
Tak bardzo nie wiemy, co to jest – ta nadzieja.
A tak często o niej mówimy.
I tak trudno bez niej żyć… Właściwie – nie da się żyć.
Ci, którzy stracili nadzieję – powoli umierają…
Nadzieja jest tak słynna, że niektórzy lubią się pod nią podszywać. Na przykład optymizm – zawsze mówi, że wszystko będzie dobrze. A co wtedy, gdy dobrze się nie układa? Optymizm ucieka. Zostaje NADZIEJA.
Ta, która jest silniejsza od optymizmu, od logicznych przemyśleń, a nawet – od samego człowieka, który ją w sobie nosi. Tak silna, bo źródło ma poza człowiekiem.
Rodzi się ze SPOTKANIA. Spotkania z Tym, którego miłość jest większa od każdego problemu.
W spotkaniu rodzi się relacja. Rodzi się miłość. Rodzi się wiara. I właśnie wtedy – pojawia się nadzieja. Jest PEWNOŚCIĄ, że On ma ostanie słowo. Nawet gdy zło krzyczy, że wygrało – jednak ostanie słowo należy do Niego.
Gdy nadzieja się zrodzi, nie może zostać w sercu człowieka. Jest zbyt duża, wylewa się z niego jak gorąca lawa z wulkanu. Rozlewa się wszędzie naokoło, nawet gdy człowiek nie jest tego świadomy. Przemienia życie każdego, kogo dotknie. A czasem może się tak zdarzyć, że trochę osłabnie. Wtedy dobrze być blisko kogoś, kto na nowo mi przypomni – gdzie jej szukać. I podzieli się ze mną swoją nadzieją.
NADZIEJA – pewność, że niezależnie od tego, czy wszystko będzie dobrze, ON będzie blisko i przejdziemy przez wszystko razem.
Dobrze że na początku każdego roku cała Rodzina Salezjańska spotyka się, by wytyczyć kurs na dalszą drogę. A tym razem naszym zadaniem jest ZAKOTWICZYĆ SIĘ w nadziei. I potem pielgrzymować po drogach codzienności – wspólnie z młodymi. Nad tymi tematami pochylało się 350 członków różnych grup Rodziny Salezjańskiej, którzy w dniach 16-19 stycznia spotkali się w Turynie. W Turynie na Valdocco – tam, gdzie ks. Bosko każdego dnia coraz bardziej zakotwiczał się w nadziei. I coraz gorliwiej pielgrzymował z młodymi. Wbrew wszystkiemu. W spotkaniu uczestniczyli także Polacy – trzy salezjanki, jeden salezjanin, czterech współpracowników salezjańskich, postulantka oraz trzech nowicjuszy oraz pracownik jednego z naszych dzieł. Był to dla nas piękny czas – czerpania ze źródeł charyzmatu, w rodzinnej atmosferze. I choć różniły nas często pochodzenie, języki, wykonywana praca, warunki codziennego życia oraz wiele innych rzeczy, to mieliśmy głębokie przekonanie, że nasze pragnienia, nadzieje i źródło naszej siły nas łączą.
Niech te wszystkie słowa, modlitwy, spotkania, doświadczenia będą naszym kompasem, prowadzącym tam, gdzie zawsze znajdziemy nadzieję. Dobrze jest mieć rodzinę, która pomimo braków czy trudności stara się dobrze rzucać swoją kotwicę – i w której zawsze znajdziemy kogoś, kto podtrzyma naszą nadzieję w chwili słabości.
s. Katarzyna Czuma FMA
Uczestniczka 43. Dni Duchowości Rodziny Salezjańskiej
Więcej informacji: https://www.facebook.com/SalezjankiPLJ