Matko, życzę, Matce i całej nowej Radzie dobrej pracy.
Dziękuję Przełożonej Generalnej i Radnym odchodzącym. Życzę sobie, aby Matka wróciła do Afryki… A gdyby w Afryce nie było miejsca, to do Patagonii.
W tych dniach pracy podążałyście za tematem: Wspólnoty rodzące życie w sercu współczesności, naświetlając go słowami Maryi wypowiedzianymi podczas wesela w Kanie: Zróbcie wszystko, cokolwiek On wam powie (J 2, 5). To jest najpiękniejszy gest Madonny: Madonna nigdy nic nie przypisuje sobie, ale zawsze wskazuje na Jezusa. Pomyślcie tylko: naśladować Maryję, to znaczy robić tak samo. Z jednej strony mieć przed oczami wielokulturową rzeczywistość społeczną, naznaczoną napięciami i wyzwaniami, często dramatycznymi, jak na przykład te sprowokowane pandemią; a jednocześnie słuchać Słowa Pana, jego woli w obecnym czasie, jakże bardzo kruchym i niepewnym, z formami ubóstwa, które współczesny kryzys utworzył i pomnożył. Wy wiecie, jakie to jest straszne. Bieda się wzmogła, także ta bieda ukryta. Wiele rodzin, którym się bardzo dobrze powodziło, i te należące do klasy średniej nie mają koniecznych środków do życia. Pandemia zniszczyła wiele.
Obudzić oryginalną świeżość płodności Zgromadzenia: to jest cel, który sobie postawiłyście. To jest kluczowa perspektywa, aby odpowiedzieć na wymagania dzisiejszego świata, który potrzebuje odkryć w życiu konsekrowanym „zapowiedź tego, co Ojciec przez Syna osiąga przez swoją miłość, przez swoją dobroć i przez swoje piękno” (CIVCSVA, Nowe wino w nowych bukłakach, 6). To nie znaczy, żeby negować kruchość i zmęczenie obecne we wspólnotach, ale żeby wierzyć, że ta sytuacja może pomóc do przemienienia tego dzisiaj w kairos, w czas uprzywilejowany, aby powrócić do charyzmatycznych korzeni, do tego, co esencjalne, odkrywając piękno życia konsekrowanego. To wyzwanie zaprasza was, abyście odnowiły w tym czasie wasze „tak”, dane Bogu, jako kobiety i jako wspólnoty, które pozwalają zadawać sobie pytania przez Pana i przez rzeczywistość. I w ten sposób stać się proroctwem Ewangelii, świadkiem Chrystusa i Jego stylu życia.
Sobór Watykański II wskazał Kościołowi tę drogę, która jest drogą Bożą: wcielenie w historię, zanurzenie się w ludzkie warunki. Wymaga to mocnego zakorzenienia się w Chrystusie, by nie pielęgnować światowości w jej rożnych formach i przebraniach. Nie zapominajcie, że najgorsze zło, które może się zdarzyć w Kościele, to duch światowości. Mogę powiedzieć, że wydaje się to gorsze niż grzech, ponieważ duch światowości jest tym subtelnym duchem, który zajmuje miejsce przesłania, który zajmuje miejsce wiary, który zajmuje miejsce Ducha Świętego. Ojciec De Lubac mówi o tym na ostatnich stronach książki Medytacja o Kościele (Méditation sur l’Eglise). Poszukajcie tego na ostatnich czterech stronach. Mówi bardzo mocno: duch światowości jest najgorszym złem, które może zdarzyć się w Kościele, gorszym nawet od skandalu w czasach papieży, którzy żyli w konkubinacie. To jest mocne, szatan wchodzi do domów zakonnych tą drogą. Pomaga mi to zrozumieć, jak szatan wchodzi pomiędzy nas. Nie przez grzech, nie przez jedną siostrę, która zabija drugą – jest to skandalem, nie przez jedną, która znieważa drugą, nie, jest to brzydkim grzechem, wszyscy się gorszą, proszą o przebaczenie. Nie. Jezus uczy nas jak szatan wchodzi, mówi tak: „kiedy duch nieczysty jest wygnany z jednej osoby, idzie sobie, krąży po pustyni, nudzi się i tak sobie mówi: „Wrócę do mojego domu, żeby zobaczyć, jak tam jest. Dom czyściutki, piękny, przygotowany. Idzie dalej i znajduje siedmiu gorszych od niego i wchodzi do tego domu. On się nie pcha, nie, on wchodzi grzecznie, dzwoni dzwonkiem, mówi „dzień dobry”. To są diabły dobrze wychowane. My się nie spostrzegamy, że wchodzą. I tak wchodzą sobie powoli, a my: „Oh… ale pięknie… proszę wejść. I na końcu sytuacja tego człowieka jest gorsza niż na początku. Tak się dzieje z duchem światowości. Osoby, które zostawiły wszystko, wyrzekły się małżeństwa, zrezygnowały z dzieci, z rodziny…. i kończą – przepraszam za słowo – jak „stare panny”, to znaczy światowe, zabiegane o te rzeczy …. I zamyka się horyzont, ponieważ mówią: „Ta na mnie nawet nie spojrzała, ta mnie znieważyła, ta….” Konflikty wewnętrzne, które zamykają. Proszę was, uciekajcie od tego ducha światowości. I także od statusu: ja jestem zakonnikiem, ja jestem zakonnicą. Sprawdźcie to. To jest najgorsze, co może się zdarzyć. To jest to, co powoli odbiera ci siły. I zamiast bycia kobietami konsekrowanymi Bogu, stajemy się „dobrze wychowywanymi paniami”. Gdzie jest służba misyjna, gdzie jest służenie, gdzie jest umartwienie, by jedna drugą tolerować? Święty Jan Berchmans mówił: „Moją największą pokutą jest życie wspólnotowe”. Potrzeba wielkiej pokuty, by tolerować się nawzajem. Ale uważajcie na ducha światowości. Nie chodzi o to, że aby żyć, muszę zmienić komórkę, potrzeba mi tego, potrzeba mi tamtego, wakacji na plaży… ale o rzeczy prawdziwe. Światowość to jest ten duch, który doprowadza nas do utraty pokoju lub do posiadania pokoju niedobrego, do pokoju wyrafinowanego.
Od was, konsekrowanych, wymaga to kreatywnej wierności charyzmatowi i właśnie dlatego wracacie zawsze do charyzmatu. Czy charyzmat jest relikwią? Nie, to jest żywa rzeczywistość, nie jakaś zabalsamowana relikwia. To nie jest jakiś muzealny eksponat, ale życie, które tworzy i idzie naprzód. A więc wielką odpowiedzialnością jest kreatywna współpraca z Duchem Świętym, by wrócić do charyzmatu i zadbać o to, by on wyraził swoją żywotność dzisiaj. Stąd pochodzi prawdziwa „młodzieńczość”, ponieważ Duch Święty czyni wszystkie rzeczy nowe. Spotykamy starszych zakonników i zakonnice, którzy wydają się być młodsi – jak dobre wino, którym moc Ducha pomaga znaleźć nowe formy wyrażania tego samego daru, którym jest charyzmat. Charyzmat, który jest ten sam dla wszystkich, a jednocześnie różny dla każdego. Jest ten sam, ale nieco inny u danej osoby; znaczy to, że ta osoba jest pełna charyzmatu, jest kreatywna także w charyzmacie. Nie wychodzi poza. To jest ten sam charyzmat. To jest twórczość, która daje wierność charyzmatowi. To jest droga Kościoła, którą nam zaproponowali Święci Ojcowie Soboru i posoborowi: Jan XXIII, Paweł VI, Jan Paweł I – następny Błogosławiony, i Jan Paweł II, którego wspomnienie dzisiaj obchodzimy.
Innym aspektem, który widzę w temacie Kapituły, jest wymaganie, by wzrastały wspólnoty gotowe na relacje międzyzgromadzeniowe, interkulturowe, relacje braterskie/siostrzane, relacje serdeczne. Wy możecie wykorzystać do tego waszego ducha rodzinnego, który charakteryzował pierwszą wspólnotę w Mornese i który wam pomaga przyjąć różnorodne okazje do wyrażenia gościnności i słuchania, dowartościowując różnice jako bogactwo. W tej perspektywie zachęcam was także do kontynuowania zobowiązania do współpracy z innymi Zgromadzeniami, starając się żyć w relacjach wzajemności i współodpowiedzialności. To można zrobić dobrze, jeśli w twoim Zgromadzeniu masz piękne relacje; nie uciekaj do innych Zgromadzeń, gdy nie jesteś zdolna tolerować twojego. To jest dla was konkretny sposób życia synodalnością; i także tu założeniem jest uległość Duchowi Świętemu, otwarcie się na nowość i na niespodzianki.
I tutaj chciałbym porozmawiać o międzypokoleniowości. Pamiętam jedno Zgromadzenie – nie wasze – w Argentynie, które miało problemy, wiele lat temu, mniej więcej 40 lat temu. Ich Matka Generalna była bardzo dobrą organizatorką i powiedziała: „Nie, nie: tu jest potrzebna młodzież”, a w tamtych czasach było bardzo dużo powołań. Starsze siostry były wszystkie w jednym domu, a młodsze Siostry w innych. To jest grzech, grzech przeciwko rodzinie. Starsze powinny żyć, według swoich możliwości, we wspólnotach żywych. Powinnością młodych jest dbać o starszych, uczyć się od nich, dialogować z nimi. Jeśli w jakimś Zgromadzeniu nie ma tej wymiany, jego życie wiedzie ku śmierci.
[ W tym momencie Papież pokazuje obrazek i rozdaje go. Obrazek przedstawia młodego mnicha, który niesie na plecach starego mnicha. ]
To jest to, co wam przyniosłem… tego młodego mnicha niosącego starego. To jest zadanie młodego. Chcieć mieć dziadków i babcie w domu. Pamiętam tamto Zgromadzenie, o którym wcześniej wspomniałem, starsze siostry umierały z powodu złamanych serc. „Umarła… czuje się źle…” Powodem złamania serca jest smutek z racji niemożności cieszenia się nowymi pokoleniami. Zróbcie sobie rachunek sumienia: jak ja akceptuję starszych? To prawda, że starsze osoby czasem robią się trochę kapryśne – jesteśmy tacy – i braki starości są bardziej widoczne; ale jest też prawdą, że starsi mają mądrość, tę wielką mądrość życia: mądrość wierności zestarzenia się w powołaniu. Dziękuję wam za wszystko, co zrobicie. Nigdy nie izolujcie starszych. Tak, będą przypadki, że starsze siostry nie będą mogły prowadzić normalnego życia, że będą musiały pozostać w łóżku. Ale idźcie do nich często, odwiedzajcie starszych, odwiedzajcie je. One są skarbem historii! Pomaga mi bardzo doświadczenie św. Teresy od Dzieciątka Jezus, kiedy towarzyszyła jednej starszej siostrze, która ledwo mogła chodzić. Ta siostra była trochę znerwicowana, czasami się to zdarza. A Teresina robiła dla niej wszystko… Jej uśmiech nigdy nie gasł. Prowadziła ją, sadzała, potem kroiła jej chleb. Biedna staruszka, która była trochę znerwicowana, narzekała na wszystko, ale patrzyła z miłością. Raz się zdarzyło, że przechodząc z chóru do refektarza, słychać było hałas z zewnątrz, słychać było muzykę i taniec, była zabawa w sąsiedztwie. Teresina powiedziała: „Nigdy bym nie zamieniła tego na tamto”. Ona zrozumiała wielkość powołania. Szacunek dla starszych. Proszę was, szanujcie starszych.
Ta sama otwartość na Ducha Świętego pozwoli wam wytrwać w obowiązku bycia wspólnotami życiodajnymi w służbie młodym i tym najbardziej potrzebującym. Wspólnotami misyjnymi, wychodzącymi, gotowymi do głoszenia Ewangelii na peryferiach, z pasją pierwszych Córek Maryi Wspomożycielki. Pasja pierwszych Salezjanów jest imponująca. Była ona prawdziwa, zadziwiała chłopców i dziewczyny. Książka, którą wam przyniosłem – zostawię jedną Matce Generalnej – mówi o księdzu Salezjaninie, Misjonarzu w Argentynie, ks. Enrico Pozzoli. We wprowadzeniu – to jest interesujące – ukazano wielu Salezjanów, których ks. Bosko wysłał do Argentyny. Bardzo wielu ! Kiedy przybyli do Buenos Aires – i to jest piękne w odniesieniu do pierwszych Salezjanach – nie poszli do dzielnic klasy średniej, ale poszli szukać tych mieszkających na peryferiach… Co przyciąga powołania? Świętość i zapał. Spróbujcie zobaczyć tę misyjność… À propos młodych, chcę was zachęcić, ponieważ nie jest łatwo towarzyszyć dorastającym chłopcom i dziewczętom. Wiedzą to dobrze rodzice i wiecie także i wy. Dlatego też chciałem, by był Synod dla młodych i z młodymi, stąd wyszła Adhortacja „Christus vivit”. Wiem, że się nią posługujecie; zachęcam was do kontynuowania: jestem pewien, że w niej możecie znaleźć rożne punkty zgadzające się z waszym charyzmatem wychowawczym.
Drogie Siostry, wiem, że się przygotowujecie do obchodów 150-lecia istnienia waszego Zgromadzenia. Także i to jest okazja do odnowy i do ożywienia powołaniowego i misyjnego. Nie zapominajcie o łasce początków, o pokorze i prostocie, które wyraźnie ukazują ingerencję Boga w życie i posłanie tych, które pełne zdumienia zapoczątkowały tę drogę. Maryja Wspomożycielka wam pomoże; jesteście jej Córkami! Słowa, które wypowiedziała podczas wesela w Kanie, były i są źródłem światła dla waszego rozeznania: „Zróbcie, co On wam powie”. Maryja jest kobietą uważną, zatroskaną i całkowicie włączoną w teraźniejszość. Tak i wy możecie wsłuchiwać się uważnie w rzeczywistość, wychwytując jej potrzeby. Kiedy brakuje wina, czyli radości i miłości, nieść Chrystusa, nie słowami, ale służbą, w bliskości, ze współczuciem i czułością. Zatrzymam się na tym. Dla mnie czymś bardzo brzydkim jest zakonnica rozwścieczona, taka, która wydaje się, że na śniadanie zamiast mleka napiła się octu. Jesteście matkami. Jesteście czułością. Bliskość jest stylem Boga. Na początku Księgi Powtórzonego Prawa jest napisane: „Pomyślcie, jaki lud ma swoich bogów tak blisko, jak wy mnie macie?” Bliskość Boga jest zawsze współczująca i czuła. Każdego dnia podczas rachunku sumienia pytajcie się: czy dzisiaj byłam blisko? Czy byłam współczująca? Czy byłam troskliwa? Używajcie często słowa czułość, to jest ważne dla sposobu życia. Nieście nadzieję, która nie zawodzi, tę prawdziwą. Bądźcie jak Maryja kobietami nadziei. Wy to robicie, pomaga wam w tym wasza tożsamość salezjańska, wasz styl salezjański. Róbcie to szczególnie przez słuchanie, aktywną obecność, miłość do młodzieży, twórczość chwili, jak mówił ks. Bosko.
Słowa „była tam Matka Jezusa” (J 2, 1), z Ewangelii o weselu w Kanie Galilejskiej, w waszych Konstytucjach są wyrażone następująco: „Maryja jest aktywnie obecna w naszym życiu i w historii Zgromadzenia” (Art. 44). W Jej towarzystwie idźcie naprzód z entuzjazmem drogą, którą wam wskaże Duch Święty, z otwartym sercem, by przyjąć naleganie łaski Bożej, i z uważnym spojrzeniem, by rozeznać potrzeby świata, który nieustannie się zmienia. Trzeba patrzeć na zmiany sercem zakochanym w Panu. Sercem matki, bliskim, współczującym i czułym.
Dziękuję wam za to spotkanie! Dziękuję za to, że jesteście, i za to, co robicie. Jestem blisko was modlitwą i błogosławię was i wszystkie wasze wspòłsiostry na całym świecie.
I proszę was, módlcie się za mnie, nie jest łatwo być papieżem.
Spotkanie Papieża Franciszka z Siostrami uczestniczącymi w XXIV Kapitule Generalnej Zgromadzenia Córek Maryi Wspomożycielki odbyło się w Rzymie, w Domu Generalnym Córek Maryi Wspomożycielki. Był piątek, 22 października 2021; Kapituła miała się ku końcowi. Wizyta Papieża była prawdziwą niespodzianką i wyrazem zażyłości z Rodziną Salezjańską.
Przekład tekstu własny, z języka mówionego.